Chcę nauczyć się tak rozmawiać z ludźmi, żeby nikogo nie zranić…
Z tym marzeniem wiele osób zaczyna szkolenie NVC.
Kiedy słyszę jak wypowiadają te słowa – sama zaczynam marzyć…
Tak, też chcę, żeby rozmawianie nie bolało!
Żeby łatwo było mówić „nie” i ze spokojem przyjmować odmowę innych. Nie brać osobiście krytyki, nie martwić się ocenami, mieć odwagę zaprotestować natychmiast, kiedy ktoś przekracza nasze granice. Rozwiązywać konflikty bez stresu… Może w ogóle wykluczmy konflikty, bo są takie trudne i niebezpieczne!
Wszystko po to, żeby nie bolało…
Też marzę o świecie „bez przemocy”. Tylko, czy świat bez przemocy – to świat bez zranień i bez bólu?
Czy marzenie, które miałam sama wkraczając w świat „porozumienia bez przemocy”, czy szkolenia i terapie i cała praca nad sobą, sprawiły, że w moim świecie jest mniej bólu?
Czy potrafię mówić i nie ranić? Czy nie czuję bólu kiedy ktoś mówi coś, czego nie chcę usłyszeć? Czy przestałam się złościć i wszystkie konflikty mam za sobą?
Nie. Oczywiście, że nie!
Im dłużej zajmuję się „porozumieniem bez przemocy” i komunikacją między ludźmi, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że to po prostu niemożliwe… Że trud, ból, zranienie i gniew w relacjach z ludźmi, a zwłaszcza w rozmowach z nimi – są nieuniknione. I to szczególnie z tymi, których kocham i chcę z nimi być blisko, często, głęboko, serdecznie i prawdziwie.
I tu koniec trudnych wiadomości.
Reszta, to po prostu rzeczywistość i prawda, która jest znacznie piękniejsza, niż najbardziej lukrowane kłamstwo. Na prawdzie można się oprzeć, budować. Jest punktem orientacyjnym, nie zawiedzie i nie zostawi nas w polu. Choć czasem, idąc za nią, zranimy sobie stopy…
Ból związany z odmową, obawa przed konfliktem, irytacja i zniechęcenie to naturalne reakcje w sytuacjach pomiędzy ludźmi. Spokój, harmonia i porozumienie między nami nie powstaje wtedy, kiedy unikamy tych uczuć i sytuacji – ale kiedy wiemy jak sobie w nich radzić. Kiedy potrafimy zadbać o „rany” – tak, żeby nie powstały źle zagojone blizny, mury, niedomówienia.
W treningu, który prowadzimy w Szkole Empatii i Dialogu nie zaklinamy rzeczywistości. Nie uczymy komunikacji oderwanej od życia. To nie jakaś „nowomowa” ale zaproszenie do podejmowania świadomych decyzji – co chcę powiedzieć, do kogo, kiedy. I co z tego wynika. Co robić kiedy jestem usłyszany/usłyszana. A co – kiedy jest inaczej?
Zamiast obiecywać, że jest jakiś genialny sposób porozumiewania się, który będzie otwierał serca ludzi i nasze i już „nigdy więcej nie będzie konfliktów” – zapraszamy do ćwiczeń, do „uważności” – czyli „za – uważania” tego, co się dzieje w nas podczas rozmowy. Zapraszamy do dialogu – a dialog zaczyna się od słuchania. Tak – nie mylisz się. Choć słowo dialog oznacza – „poprzez słowo” – i kojarzy się zwykle z mówieniem – w Szkole Empatii i Dialogu uważamy, że dialog zaczyna się do słuchania. Nie ważne kto, kiedy i co mówi – kiedy jest ucho, które słucha – między ludźmi może powstać dialog.
Dialog wymaga pewnej wprawy i kondycji ucha. Słuchanie zależy od sprawności mięśni ucha środkowego, które napinają błonę bębenkową. To najmniejsze mięśnie naszego ciała więc męczą się bardzo szybko. I wtedy nie jesteśmy w stanie słuchać.
Słuchanie to wysiłek, to sztuka, to umiejętność. Potrzebuje uwagi, wprawy, mistrzostwa i struktury: kto jest kim – kto mówi, a kto słucha.
Po co to wszystko??? – możesz zapytać. Czy nie można po prostu rozmawiać? I jak o tym myśleć w trakcie rozmowy! Tyle rzeczy i ważnych spraw do przegadania, a ja mam się zastanawiać nad tym czy słucham, czy mówię?
Tak. Właśnie po to, żeby nie komplikować.
Cały bałagan z porozumiewaniem się pochodzi właśnie stąd, że tak wiele słów nie zostaje usłyszanych, zapomnianych. Skoro ktoś zdecydował się je powiedzieć, widocznie są dla niego ważne. Jeśli nie usłyszę, co jest ważne dla tej osoby – czy mogę powiedzieć, że coś o niej wiem? Jeśli nie potrafię słuchać ludzi – czy mogę powiedzieć z kim ma do czynienia?
Słuchając troszczę się o Autora i jego słowa, ale też troszczę się siebie, o moje słowa i to kim jestem, czego chcę i z kim chcę być, rozmawiać, kogo i dlaczego chcę słuchać.
Czyż nie łatwiej będzie nam wtedy radzić sobie z odmową, konfliktem, naruszaniem granic – które zawsze może się między ludźmi wydarzyć? Kiedy umiem słuchać, usłyszę czyjś protest – nawet bardzo cichy i nieśmiały.
Kiedy umiem słuchać – potrafię też zadbać o siebie – i wiem, kiedy jestem a kiedy nie jestem słuchany/słuchana.
Po prostu.
Trening „świadomego – uważnego dialogu” to właśnie szkoła słuchania, odważnej i otwartej komunikacji i umiejętności radzenia sobie ze zranieniami i nieporozumieniami, które mogą się między nami wydarzyć. Mogą – to nie znaczy, że muszą. Jak wiadomo, kiedy coś się „może się wydarzyć” – jest duże prawdopodobieństwo – że się tak stanie.
Jeden z uczestników naszych szkoleń powiedział, że one różnią się od innych szkoleń tym, że to nie są treningi o komunikacji – ale doświadczanie komunikacji. To mu się spodobało, bo – jak stwierdził – jest wiele książek „o komunikacji”. Natomiast zajęcia w Szkole Empatii i Dialogu to przede wszystkim komunikacja. Porównał to z nauką pływania: „Można czytać o pływaniu, znać teorię i opis technik pływackich. Jednak, żeby nauczyć się pływać, trzeba wejść do wody” – podsumował.